Dlaczego Ogród?

on wtorek, 13 sierpnia 2013
Dlaczego ogród zatem?

Pewien zajęty mężczyzna postanowił zadbać o swoje zdrowie, wszak był już po trzydziestce i czas beztroski się skończył. Zaniósł swój przykurzony rower do lokalnego serwisu, zakupił ławeczkę do ćwiczeń, matę, zestaw hantli oraz nowe szorty (wg małżonki "zbyt kuse"). Z zapałem wieczorami jeździł rowerem, co trzeci dzień wyciskał sztangę, robił pompki, przysiady wymachy itd. Mało tego, zaczął zastanawiać się też nad tym co je. Zainteresował się produktami ekologicznymi i raz  w tygodniu jeździł na eko-bazar po warzywa i nabiał. 
Mężczyzna bardzo był z siebie zadowolony, że tak dba o swoje zdrowie i myśli pozytywnie o przyrodzie. Był... aż do pewnego czwartku (albo wtorku). Po ostatnim z serii podciągnięciu na wiszącym w garażu drążku, wylądował ciężko na posadzce i łapczywie chwytając powietrze rozejrzał się wokół. Widły, szpadel, grabie, taczka, sekator... Wyszedł na dwór by odetchnąć. Znów się rozejrzał. Trawnik, chwasty, inspekt z odciśniętą w glebie głową wpadającego do środka pięciolatka, szalona mięta, zjedzone porzeczki (liście nie owoce). 

ZJEDZONA PORZECZKA

- Co do cholery? (lub mniej cenzuralnie) - pomyślał. 
- To ma być ekologia? Jedzenie produktów po które pojechało się samochodem na drugi koniec miasta i spalanie dostarczonych kalorii poprzez jeżdżenie bez celu rowerem i podnoszenie ciężarów tylko po to by za chwilę je opuścić a potem znów podnieść? 

Tak to mniej więcej wyglądało. Przez dwa lata zawzięcie ćwiczyłem, zużywałem energię wykonując pracę, która nie przynosiła żadnego pożytku. A mówią w telewizji żeby nie marnować prądu i nie zostawiać na noc włączonego komputera. Skoro mamy oszczędzać prąd to czemu namawia się nas do szastania kaloriami (czyli jedzeniem) poprzez wykonywanie ćwiczeń w klimatyzowanej siłowni na stacjonarnym rowerku? Żeby chociaż ten rowerek napędzał te klimatyzację... 
Powiedziałem sobie:
- Ekologia to przede wszystkim niemarnowanie. 
Nie marnuję więc pracy własnych mięśni i zamiast podnosić sztangę macham szpadlem i grabiami, piłuję, obcinam wyrywam. Wytwarzam. Dążę do tego by nie palić benzyny w drodze po warzywa, chcę je mieć u siebie pod oknem, płotem i gdzie tam się da. Rower kocham i nadal nim jeżdżę ale dla przyjemności, po lesie, no i po zakupy jeśli tylko się da.

MOJA OBECNA SIŁOWNIA

Problem jest nadal tylko jeden. Nie mam pojęcia jak się hoduje rośliny...

0 komentarze:

Prześlij komentarz